Na Jurę? Komunikacją publiczną nie da rady

Troje członków naszego klubu postanowiło wybrać się w towarzystwie przyjaciół w okolice Mirowa i Bobolic. Okazuje sie jednak, że – pomijając nasz Olsztyn i Sokole Góry – sprawa nie jest prosta, jeśli nie dysponuje się własnym środkiem transportu. Pocięte kursy PKS Częstochowa do Złotego Potoka to tylko ziarnko grochu w porównaniu z innymi miejscami.

 

Pojechalismy dwoma samochodami przez al. Pokoju, Korfantego i dalej starą drogą w kierunku Olsztyna. W ten sposób ominęliśmy przejazd kolejowy na Bugajskiej, jednak przykra niespodzianka spotkała nas w Janowie, gdzie jest ruch wahadłowy związany z remontem drogi i chodników. Stać tu trzeba ładne kilka minut. Dalsza część drogi przez Złoty Potok i Gorzków była bezproblemowa, jednak wyraźnie dało się odczuć miejsce, w którym przebiega granica gmin. Jakość asfaltu po prostu wszystko wyjaśnia.

Do Mirowa da się dojechać autobusem, jednak większość kursów ograniczona jest do dni roboczych od poniedziałku do piątku. Kilka kursów PKS Myszków obsługuję tę miejscowość, jednak w soboty ostatni kurs "z" jest o 12:19, a w niedzielę komunikacji nie ma w ogóle.

Fot.1. Ruiny zamku w Mirowie

Półtorakilometrowy spacer do Bobolic był samą przyjemnością. Odcinek ten można pokonac oczywiście na wiele sposobów, ale najbardziej wskazane są: spacer, jazda rowerem. Samochodem nie ma to sensu, a jakimkolwiek pekaesem wręcz niemożliwe. Według Polskiej Izby Gospodarczej w Biskupicach nie ma żadnej ewidencjonowanej komunikacji. Dojazdu więc praktycznie nie ma.

 

Fot. 2. Zbiorowe pod zamkiem w Bobolicach

W drodze powrotnej postanowiliśmy zahaczyć o Łutowiec – miejscowość gdzie sa pozostałości (i tylko!!) po strażnicy. Sczątków było jednak mało, ale za to skałki były iczego sobie. W Łutowcu, podobnie jak w Bobolicach, nie ma ewindecjonowanej komunkacji.

Fot. 3. Skaki w Łutowcu

Szkoda, że tak piękny zakątek kraju jak Jura Krakowsko – Częstochowska została po prostu ogołocona z regularnej komunikacji publicznej. Przecież nie każdy ma samochód, nie każdy ma rower, co w przypadku tego regiony jest zalecane, mimo to Jura w części północnej nie promuje się jak powinna i nie zachęca do odwiedzin.

Z tego co zauważyłem, nawet kursy z Zawiercia do Podzamcza są okrojone. Szkoda Płacz