CKMKM kontroluje – głos w dyskusji, cz.1

W dzisiejszych czasach, jak się za coś biorę – to biorę się za to profesjonalnie. Pod pojęciem „profesjonalnie” mam na myśli – poziom przynajmniej trochę powyżej „byle by to szło” oraz zgodnie z prawem. Jeżeli biorę się za coś mniej profesjonalnie – co pewno mnie się zdarza częściej – to przynajmniej jestem gotowy na to, że ktoś mnie zjedzie
 

Głos w dyskusji w sprawie tekstu Profil działalności CKMKM, czyli od hobbysty do działacza samorządowego

Już w ogóle pomijając fakt, że w przedsiębiorstwie komunikacyjnym, obsługującym miasto, pojęcie „braków taborowych” w ogóle nie powinno się zdarzyć, no chyba, że meteor spadnie, zima miliardolecia, zatopi wszystkie autobusy – rozumiem to, że w MPK może brakować wozów. A ten brak wozów, poza wspomnianymi przypadkami – no to chyba wina nikogo innego, jak MPK… No dobra, może trochę wina miasta – a także wina miasta w tym, że MPK musi obsługiwać wszystkie linie autobusowe.

Ale z tego, co mi wiadomo, MZDiT nie szuka „ochotnika” do prowadzenia komunikacji na tej samej zasadzie, co nauczycielka, zaczynająca zwrot „do odpowiedzi przyjdzie” i jadąca palcem po liście. Więc – nie interesowałem się dokładniejszymi szczegółami – ktoś z MPK, zawierając umowę z miastem, prawie na pewno podpisał również zobowiązanie, że będzie obsługiwał komunikację. I jestem prawie pewien, że jeżeli coś w umowie dotyczyło „niewyjeżdżania autobusów na linie”, to jedynie kar dla przewoźnika, a nie sytuacji ułaskawiających.

Na stronie pojawiły się komentarze osób, które pracują w MPK – zapewne są to kierowcy. Ja, osobiście, do kierowców mam pozytywne nastawienie. Nie zdarzyło mi się, by kierowca nie zaczekał w przypadku, gdy ktoś biegnie do autobusu i jest widoczny w lusterkach. Jak coś zgubiłem w autobusie – to z pomocą dyspozytora oraz kierowcy udało się to znaleźć, za co i do dzisiaj bardzo dziękuję. Ba, nawet jak zdarzało mi się zadzwonić do dyspozytora, bo np. był pożar na Krakowskiej i autobusy nie mogły tamtędy jeździć – to, kulturalnie, powiedział, jak jest sytuacja i co należy czynić.

Mamy tutaj kilka tematów o nieprawidłowościach. I – to tylko moje osobiste zdanie – pisanie o spóźnieniach jest nielogiczne. O tablicach się za chwilę wypowiem. Kilka razy też się zdarzyło, że dyspozytor osobiście dostał na forum bęcki za wysoki autobus na niskim kursie, co jest – według mnie – paranoją. I teraz tak – prosiłbym kierowców oraz… no, tych ludzi od dysponowania autobusami 🙂 o to, by przeczytały jeszcze następny akapit i dam im spokój.

Jeżeli odpowiednich wozów nie ma na zajezdni, a pewno nie ma – to nie ma bata, dyspozytor puszcza to, co mu się nawinie pod rękę – nie wyczaruje Mercedesa i już. A jak już nic nie ma – to też nie wyczaruje choćby Jelcza i nie ma kursu. Jak kierowca zbiera tablice do wozu, to jeżeli nie ma tablicy z prawidłowym numerem linii i krańcówkami, to przecież jej nie zrobi własnoręcznie w 5 minut – zabiera takie, jakie ma, cześć i na trasę. Dlatego tematy o nieprawidłowościach nie służą do tego, by bezpośrednio uderzać w dyspozytornię i kierowców. Są one tylko dlatego, by udowodnić Waszym siłom wyższym, że spółka nie działa profesjonalnie. Nie wiem, jakie jest nastawienie młodszych miłośników – nie mniej jednak, wydaje mi się, że celem tych tematów jest po prostu pokazanie, że komunikacja nie działa tak, jak powinna, bez wrzucania na kierowców.

Jeżeli chodzi o tablice – z mojego punktu widzenia, to mnie grzeje to, jaka jest tablica. Czy jest dobry numer, czy „autobus za tramwaj”, czy też dobra nazwa pętli. Paradoksalnie – grzeje mnie właśnie dlatego, że jestem w jakimś stopniu miłośnikiem komunikacji, więc mniej więcej wiem, co jedzie, gdzie jedzie, jak jedzie. I właściwie, mógłbym się zgodzić z krytykami, że temat o nieprawidłowych tablicach jest czepianiem się „działaczy CKMKM, którzy nie przepracowali ani jednego dnia”. Ba – nawet mógłbym olać to, że istnieją odpowiednie przepisy, dotyczące tablic.

Jednak – moim zdaniem – akurat te przepisy nie są tylko po to, aby je łamać, ale też służą konkretnej sprawie. Mianowicie – nie wszyscy korzystający z komunikacji miejskiej to miłośnicy. Ba, nawet nie wszyscy – to częstochowianie. Ha – nie wszyscy muszą od razu być mieszkańcami województwa śląskiego, nawet kraju czy Europy. Proszę postawić się na miejscu turysty np. z Torunia – nie ma pojęcia o tym, czy u nas jest 1, czy 10 linii tramwajowych. Czyta w internecie, że tramwaje nie będą jeździć na odcinku od zajezdni na Północ. Okej. Czyta również, że zamiast tego, jeździ linia T. Okej, zanotował sobie w kajeciku, jedzie na dworzec, jedzie do Częstochowy i wysiada.

Wysiadł, idzie na przystanek przy PKP i podjeżdża autobus, oznakowany „Autobus za tramwaj”. Przypominam raz jeszcze – turysta nie wie, jaką mamy sieć tramwajową, skupił się na czymś, czym dojedzie np. pod promenadę. Dlatego, widząc taki pojazd, pomyśli sobie „Na promenadę miała jechać linia T, a tutaj jest ‚autobus za tramwaj’ – pewno coś im się skopało z tramwajami na innej linii, która tutaj też jedzie, poczekam na swój pojazd”. I zaczeka się na śmierć, albo bliżej – dowie się od jakiegoś pasażera, że cała jedna linia jest i że ten „Autobus za tramwaj” to właśnie jego linia T.

Albo – wysiada turysta na dworcu PKS i chciałby się dostać na dworzec w Stradomiu. Więc ktoś mu tam rzekł „Poczekaj se na 69 pod dworcem, to Ciebie zawiezie”. Więc idzie na przystanek na Orzechowskiego i sobie czeka. O, akurat 16 podjeżdża. Co widzi turysta? „Kukuczki – Dworzec PKP Stradom”. „O, nic mi nie mówili o tej linii, ale jak pisze na tablicy, to tam jedzie”. I wsiada. Ocknie się co najwyżej na pętli na Kukuczki, ładny kawał drogi od celu.

Więc proszę zauważyć, że jeżeli chodzi akurat o autobus za tramwaj, to jest to rzecz warta świeczki. Ja wiem, śmieszne jest, jak się pisze o nieprawidłowym oznakowaniu zatramwajów. I mnie – obywatela tego miasta – trochę śmieszą te wpisy. Ba, nawet nie zwracam zwykle uwagi na wpisy o w ogóle nieprawidłowym oznakowaniu autobusów. Ale proszę, naprawdę proszę o postawienie się w sytuacji kogoś, kto nie zna naszej częstochowskiej komunikacji i najzupełniej w świecie ufa głównie oznaczeniom na autobusach. Po to właśnie są wspomniane przepisy, by taki turysta, taki pasażer mógł zaufać takiej tablicy. Przecież turysta np. z Wrocławia może mieć mylne wrażenie, że mamy kilka linii tramwajowych, a „autobus za tramwaj” trochę mu psuje takie zaufanie, bo nie wie, czy to jakiś autobus za tramwaj na jednej linii, czy też może za wszystkie.

Tak, wiem, że turyści i pasażerowie powinni znać się na komunikacji. Ale czy wtedy komunikacja jest dla pasażerów, czy też wtedy zbliżamy się powoli do odwrotnego wniosku?

BTW – szkoda, że nie ma nikogo w MPK, kto dyskutowałby w stylu R(…). Wtedy – cholera – natychmiast zacząłbym bardziej żywiołowo przeglądać to forum. A nie miałbym smutnego przeświadczenia, że nikt w MPK nie chce nadal odpowiedzieć o tych niby 70 tys zł z Warbusem, za to jak się czepiamy – to są głosy, że jesteśmy dzieci.