Jak to komunikacja zastępcza mogła nie ruszyć…
Okazało się jednak, że budowa torowiska tymczasowego miała trwać – relatywnie – zbyt długo, co uniemożliwiłoby ”przerobienie dotacji w tym roku. To zaś oznaczało jej utratę. Zapadła więc decyzja, aby pas ruchu, owszem, zawęzić, ale wstrzymać tramwaje i tym sposobem poszerzyć "front robót". Wadą tego rozwiązania jest wstrzymanie ruchu tramwajów, za które od 1-go września miała ruszyć autobusowa komunikacja zastępcza. Odczują to mieszkańcy, bo tramwaj jest kręgosłupem komunikacyjnym Częstochowy, odczują to motorniczy, których część będzie musiała iść na tzw. "postojowe", czyli świadczenie obniżone względem zasadniczego wynagrodzenia. Pozostali będą jeździć autobusami (tj. ci posiadający prawo jazdy kat. D) oraz zostaną skierowani do prac na terenie zajezdni. Taki stan rzeczy miał się utrzymywać do mniej więcej końca listopada. Załoga MPK ma prawo czuć się niezadowolona.
Grupa interesu
Jednak w tym miescu pojawia się "grupa interesu", która zaczyna działać. Nie nazwę jej po imieniu, ale śledzący życie kulisowe MPK łatwo też mogą się domyślić, o kogo chodzi. Nie nazwę jej z błahego powodu: jej działalność nie zostawia śladu w oficjalnej dokumentacji, a postulaty realizuje "na gębę". Trudno jest więc bez urządzeń rejestrujących dźwięk i rozmowy telefoniczne udokumentować i udowodnić to, co napisane zostanie dalej. Winni niech więc pozostaną anonimowi – będą mogli mówić, że to nie o nich mowa, a jeśli wykażą się brakiem inteligencji lub skrajną bezczelnością – przyznają się do czynów otwarcie.
Grupa interesu postanowiła uniemożliwić wstrzymanie ruchu tramwajów. W ten sposób załoga nie byłaby skazana na przymusowy urlop postojowy, a co za tym idzie, na zmniejszone pobory. Pierwszym efektem działania Grupy było stanowisko MPK, że "nie da się" zorganizować komunikacji zastępczej za tramwaj z uwagi na braki taborowe. Polecenia ustne dotyczące szukania taboru na zewnątrz były ignorowane, a wywołane do wyjaśnień MPK utrzymywało, że sprawy nie zna. Po formalnym poleceniu szukania taboru podjęto poszukiwania. Początkowo szukano w Poznaniu, Łodzi i świerklańcu, ale wozy oferowane przez przewoźników były w tragicznym stanie technicznym. Wywiadowcy CKMKM ustalili także, że nieznana osoba pytała także w częstochowskim PKS o 10 autobusów bez kierowców. Jednak krótkie Jelcze byłyby zbyt mało pojemne, aby zaspokoić potrzeby, zresztą PKS nie był w stanie wygospodarować tylu pojazdów nadłuższy czas. Dzięki krajowej siatce miłośników komunikacji udało się ustalić, że firma Warbus kończy właśnie obsługę również zastępczej (za tramwaj) linii T6 w Gdańsku, gdzie po zakończeniu przewozów przegubowe autobusy będą wolne. Tym samym wyświechtane i nadużywane zaklęcie "nie da się" przestało działać. Autobusy sprowadzono. Dwanaście przegubowych autobusów marki MAN przyjechało o własnych siłach prosto z Gdańska. Dlaczego napisałem coś tak oczywistego, że przyjechały o własnych siłach? Zaraz wyjaśnię.
Samookaleczenie autobusów zastępczych?
Dwa-trzy dni po sprowadzniu pojazdów rozgorzała panika: sprowadzone autobusy to próchno, nie nadają się do jazdy. Dyrektor MZDiT otrzymywał meldunki o tym, że co najwyżej dwa autobusy nadają się do jazdy. Meldunek ten drogą krakowskiego targu zmieniono później na "sześć" sprawnych pojazdów. Zdziwieni tym meldunkiem sprawdziliśmy, co się nagle stało z autobusami, które woziły nieprzerwanie gdańskich pasażerów przez kilka miesięcy, po czym – jak zaznaczyłem celowo wcześniej – o własnych siłach przyjechały z Gdańska do Częstochowy a tu, niczym za sprawą działania sił nadprzyrodzonych, przeistoczyły się w złom? Nie odpowiem wprost, tego czytelnik się musi domyślić. Niemniej jednak faktem jest, że znowu wyszła informacja "nie da się".
Nowy tabor zastępczy
MZDiT potraktowany informacją o ledwie sześciu sprawnych pojazdach stanął przed problemem: jak zorganizować komunikację? Z pomocą przyszły środowiskowe kontakty miłośników. Wskazano firmę Gryf, której dobra renoma wynika z faktu, że dysponuje autobusami prawie nowymi. Jest przez to jednak droższa, ale pojazdy są w stanie idealnym. Tym sposobem w 10 minut w Gryfie było gotowych kilkanaście autobusów gotowych wyruszyć w drogę do Częstochowy. W międzyczasie jednak skonsultowano z "Grupą interesu" problem remontu wiaduktu i komunikacji. Ze strony grupy padłą przerażająca i wprawiająca w osłupienie odpowiedź: "nie remontować części wiaduktu pod torowiskiem". Tym samym wyszło szydło z worka – grupa interesu nie chciała dopuścić do przerwania funkcjonowania komunikacji tramwajowej, by nie odsyłać załogi na postojowe. Kiedy zarządca stanowczo odmówił, "Grupa interesu" zasugerowała jeszcze prace na raty, czyli wyłączenie z ruchu po jednym torze. W tym momencie wykonawca robót zagroził zerwaniem kontraktu. "Grupa interesu" musiała się poddać.
Samouzdrowienie autobusów zastepczych
W międzyczasie do MZDiT doszła informacja zwrotna od środowisk: "Autobusy w Gryfie są gotowe do wypożyczenia". "Grupa interesu" musiała odpuścić. Pokazano jej bowiem, że da się zorganizować brakujący tabor. Osoby po stronie MPK próbowały jeszcze zachować twarz szukając jeszcze – z jednej strony na przekór, z drugiej strony dla potwierdzenia bajki o niesprawnych autobusach – autobusów w Poznaniu, ale spełzło to na niczym, bowiem podobno oferowany tam tabor był naprawdę w złym stanie.
W tym momencie nastąpił cud – wszystkie autobusy z Warbusu (tzn. 11 sztuk) okazały się sprawne! Komunikacja zastępcza za tramwaj ruszy, wiadukt zostanie naprawiony, miasto nie będzie musiało zwracać 5 mln zł dotacji.
Prognoza
17 września 2011 r. tramwaje nie wyjadą z zajezdni, a w ich zastępstwie na ulicach pojawią się autobusy zastępcze. Czy "grupa interesu" poddała się? Zwolennicy zdrowej organizacji komunikacji chcieliby mieć nadzieję, że tak. Sceptycy wieszczą jednak nieciekawe czyny ze strony "grupy interesu". Mogą one polegać na zgłaszaniu co chwilę awarii wypożyczonych autobusów, aby na siłę jednak udowodnić, że autobusy, to jednak złom. Pretekstów może być wiele – nieprawidłowe ich zdaniem wypoziomowanie pojazdu na przystanku, trzeszczące lusterko, guano na szybie, "nie taki" kolor spalin, czy nawet zabudzona tapicerka.
Co można doradzić pasażerom? Na teraz, to tylko domagać się od kierowcy kontynuacji podróży, gdy ten będzie chciał ją przerwać pod pretekstem rzekomej awarii.
Autobusy wyjadą. Nie będą nosiły żadnych oznaczeń taborowych z Częstochowy, nie będzie informacji, że to autobus miejski. Jedynym oznaczeniem będzie tablica kierunkowa informująca, że autobus zastępuje tramwaj. Jaka będzie jej jakość? CKMKM postulował rozwiązanie na wzór Gdańskiego – patrz obrazek



Było ciężko, było dziwnie, niesmak i wstyd na skalę karju pozostał. Pasażerom życzymy cierpliwości i udanych podróży. Motorniczym – zajęcia na czas postoju, by nie pobierać obniżonych świadczeń.